Fragment mojej recenzji został umieszczony na okładce powieści "Skazaniec. Z bestią w sercu" Krzysztofa Spadło


Moja recenzja została zamieszczona na okładce powieści "Wojownicy. Odwet Wysokiej Gwiazdy" Erin Hunter

Fragment mojej recenzji „Korony śniegu i krwi” został umieszczony na okładce powieści Elżbiety Cherezińskiej – "Niewidzialna korona"

wtorek, 22 kwietnia 2014

Żółta sukienka – Beata Gołembiowska

Wydawnictwo: novaeres wydawnictwo innowacyjne
Gdynia 2011
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 160
ISBN: 978-83-7722-198-3







Przyznam szczerze, że na początku się przeraziłam. Zgodnie ze starym zwyczajem, który wyniosłam jeszcze z czasów uczęszczania do podstawówki – przeczytałam opis na tylnej okładce. I nie tyle jego treść mnie przeraziła, co... jakość składu. Nie wiem, kto wpadł na pomysł zrobienia tzw. twardych spacji przed każdym wyrazem typu "i", "z" "w", ale powinno się tej osobie oberwać po uszach. Na pierwszy rzut oka wygląda to bowiem tak, jakby spacji zupełnie nie było, a nawet, gdy już zdałam sobie sprawę, że są... byłam zdegustowana. Na szczęście problem ten pojawia się jedynie na okładce tylnej i skrzydełkach, a właściwa zawartość powieści ocalała przed tym straszliwym pogromem. I, co bardzo ciekawe i znaczące, w samym tekście "Żółtej sukienki" próżno szukać jakichś literówek, czy innych błędów drukarskich. Książka jest naprawdę dobrze wydana, nie zrażajcie się więc tą okładkową wpadką.
Na początku może warto nadmienić, że jest to debiut literacki Beaty Gołembiowskiej. Autorka pochodzi z Poznania, choć wyprowadziła się z niego w wieku 24 lat i zamieszkała na jakiś czas w Radomiu, by następnie, wraz z mężem i córkami, przenieść się do Montrealu. Już w Kanadzie skończyła studia fotograficzne, a jej prace były wystawiane w licznych galeriach sztuki. Pracowała również jako malarka dekoracyjna, pisała scenariusze, opowiadania i artykuły o sztuce i przyrodzie. W 2011 roku (czyli w trym mniej więcej czasie, co "Żółta sukienka") ukazał się jej album o polskim ziemiaństwie i arystokracji na emigracji w Kanadzie, zatytułowany "W jednej walizce", którego recenzję przedstawię Wam już wkrótce. Gołembiowska zadebiutowała również jako reżyser, a owocem tej pracy jest film "Raj utracony, raj odzyskany?, który stał się integralną częścią wspomnianego już albumu.
Anna, główna bohaterka, jest – jak sama Autorka – emigrantką. Uciekła do Kanady, bo nie mogła ścierpieć panującego w Polsce ustroju. PRL nie był rajem dla artystów, a Anna marzyła o tym, by tworzyć. Jak się okazało, nie był to jedyny powód tej ucieczki, a marzenia nie zawsze się spełniają. Przynajmniej nie tylko dlatego, że zmieniło się kraj zamieszkania. I choć Anna w głębi duszy wciąż czuje się Polką i za Ojczyzną na swój sposób tęskni, nie chce odwiedzić kraju, z którego wyjechała, mimo że komunizm dawno już upadł, a Polska należy teraz do struktur unijnych. Dopiero za namową córki odważy się na ten krok i stawi czoło koszmarom z dzieciństwa. Zanim do tego jednak dojdzie, poznany ją jako niespełnioną artystkę, kobietę kontrowersyjną, nierozumianą przez otoczenie, samotną matkę (z wyboru), nienawidzącą mężczyzn, a jednocześnie ich kokietującą. Artystkę, która pisze do szuflady, a zarabia na życie sprzątając u bogatych mieszkańców Montrealu. Choć ma młodą, inteligentną córkę, która właśnie wybiera się na stypendium do USA, Anna wciąż czuje, że życie przeleciało jej między palcami i właściwie nic już się nie zmieni. Chciałaby żyć inaczej, ale nie ma odwagi, by zrobić jakikolwiek krok ku temu lepszemu życiu. Łapie sie więc wciąż nowych zleceń, szybko tracąc kolejne posady i zupełnie się już tym stanem rzeczy nie przejmując. Dopiero, gdy pod jej opieką znajdzie się kaleki Paul, wszystko się zmieni. On – oszołomiony jej urodą i prostolinijnością, naturalnością i pewną melancholią. Ona – przerażona zrośniętym, gburowatym i niemiłych facetem, który większość życia spędził na wózku inwalidzkim. Coś jednak ich połączy. Być może to cierpienie, a może marzenie o tym, by jednak życie miało jakiś głębszy sens...
Autorka ukazuje nam świat pełen uczuć i emocji. Buduje napięcie aż do ostatniej chwili. Niewiele w tej jej powieści dialogów, bardziej skupiła się na opisie przeżyć wewnętrznych bohaterów, dzięki czemu stworzyła niesamowity, głęboki i przejmujący autentycznością portret psychologiczny. W szczególności Anny i Paula. Dzięki wprowadzeniu kilku wierszy autorstwa Anny, a później także jej opowiadań, mamy możliwość poznać również jej rodziców. Tak od siebie różnych, jak woda i ogień. Tak ważnych jednak... W końcu to ich osobowości, ich podejście do życia i wychowania miały olbrzymi i niebagatelny wpływ na to, kim jest Anna dzisiaj. Poza wielością opisów przemyśleń bohaterów, poznajemy ich również poprzez ich działania. Bardzo odpowiadała mi taka właśnie narracja. Wydaje mi się, że gdyby w "Żółtej sukience" znalazło się więcej dialogów, powieść mogła by wiele stracić. Zburzyły by one to napięcie, które rośnie z każdą sceną, tę aurę tajemniczości, swego rodzaju bajanie o tym, co było kiedyś...
Wiersze Anny nie zrobiły na mnie specjalnego wrażenia, może dlatego,  że ich nie rozumiałam. Natomiast podobały mi się jej opowiadania, poprzez które poznawałam jej dzieciństwo i lata młodości, jej rodziców, rodzeństwo i... tamto wydarzenie, które zaważyło na całym jej późniejszym życiu. Bardzo też znaczące były dla mnie cytowane fragmenty "Modlitwy" Bułata Okudżawy, tekstu, który jest mi bardzo bliski. Dziękuję Autorce, że z niego korzystała.
Powieść jest bardzo symboliczna. Począwszy już od samego tytułu... Żółta sukienka to bowiem symbol miłości i radości, a także bólu i traumy. Swego rodzaju zdrady...  Również lalka Agnieszka, którą ukochała sobie w dzieciństwie mała Ania, będzie tu pewnym symbolem i odegra niebagatelną rolę w "związku" Anny i Paula.
Bohaterowie są nakreśleni bardzo wyraźnie, nie sposób ich pomylić. Każdy ma swoje wady i zalety, każdy ma specyficzne cechy, które od razu zapadają w pamięć. I każdy musi się rozliczyć ze swoją przeszłością i swoim bólem, nawet ci, którzy na pozór wydają się szczęśliwi. Nie każdy z nich potrafi sobie ze wszystkim poradzić, a drogi do tego pogodzenia się z życiem bywają długie i kręte, a czasem wręcz... wątpliwe moralnie. Rewelacyjnym przykładem takiej drogi jest ta, którą przechodzi Paul. Nie chcę zdradzić szczegółów, myślę jednak, że spodoba Wam się to, co ten niesamowity człowiek wymyślił, by lepiej poznać kobietę, która go zachwyciła.
Bardzo ważna jest także rola matki Anny i nie sposób nie zastanawiać się, kto bardziej zawinił – obcy mężczyzna, który wykorzystał sześcioletnią dziewczynkę, czy matka, która wprowadzając w domu terror i nie otaczając swych dzieci ciepłem i miłością, nie dała Ani możliwości, by ta mogła się swym bólem z kimś podzielić. Dziewczynka zamknęła się więc w sobie... na kolejne ponad czterdzieści lat.
Tę książkę po prostu trzeba przeczytać. Wierzcie mi, że żadna recenzja nie jest w stanie oddać tego, co opowiada "Żółta sukienka" i zagwarantować Wam choćby niewielki ułamek tych emocji, które ogarniają w trakcie lektury tej niedługiej powieści. Minusy? Poza wspomnianą na początku wpadką okładkową... Książka mogła by być dłuższa, choć w zasadzie może i dobrze, że nie była. Nie ma w niej dzięki temu żadnych przesadzonych dialogów i wydłużonych opisów na siłę.
Polecam z całego serca. Jedna z najlepszych lektur, na jakie ostatnio trafiłam.

Na zakończenie zaś coś niecodziennego. "Modlitwa" Bułata Okudżawy, której fragmenty przeptlatają narrację powieści:

Dopóki ziemia kręci się,
dopóki jest tak, czy siak,
Panie, ofiaruj każdemu z nas,
czego mu w życiu brak:
Mędrcowi darować głowę racz,
tchórzowi dać konia chciej.
Sypnij grosza szczęściarzom (przekł. dosł. "szczęśliwym")
i mnie w opiece swej miej.

Dopóki ziemia kręci się, / Dopóki Ziemia obraca się,
o Panie, daj nam znak, / o Panie nasz, na Twój znak,
Władzy spragnionym uczyń, / Tym, którzy pragną władzy,
by władza im poszła w smak. / niech władza ta pójdzie w smak.
Hojnych puść między żebraków, / Daj szczodrobliwym odetchnąć,
niech się poczują lżej! / raz niech zapłacą mniej
Daj Kainowi skruchę,
i mnie w opiece swej miej.

Ja wiem, że Ty wszystko możesz,
wierzę w Twą moc i gest,
Jak wierzy żołnierz zabity,
że w siódmym niebie jest.
Jak zmysł każdy chłonie z wiarą
Twój ledwie słyszalny głos,
Jak wszyscy wierzymy w Ciebie,
nie wiedząc, co niesie los.

Panie zielonooki,
mój Boże jedyny, spraw,
Dopóki ziemia toczy się,
zdumiona obrotem spraw,
Dopóki czasu i prochu
wciąż jeszcze wystarcza jej,
Dajże nam wszystkim po trochu,
i mnie w opiece swej miej!

1 komentarz:

  1. Bardzo lubię tę książkę. Jest smutna, aczkolwiek porywająca. Coś, co podoba mnie się aż nadto :)

    OdpowiedzUsuń